Godzina wyjazdu była zaplanowana na 19:00 no ale jak to zwykle bywa trochę się przedłużyło toteż Chorzów opuściliśmy godzinę później. Jechało z nami 3 nauczycieli i 2 kierowców (nas było 12). Razem z 3 koleżankami usiadłyśmy na samym tyle (o TE miejsca zawsze były bitwy na wszelakich wycieczkach) od tego wyjazdu jednak zmieniłam co do nich zdanie są znacznie przereklamowane! przynajmniej na tak długie dystanse( nie dość że nie dało się ich rozłożyć bo za nimi były nasze bagaże to jeszcze osoby przed nami rozkładały swoje fotele -_-'). Droga ciągnęła się okropnie długo co prawda mieliśmy 3 postoje w Czechach na szybkie siku, na wjeździe do Włoch, ale najbardziej piorunujące wrażenie zrobił na nas postój na granicy Austriackiej mimo że było późno w nocy byliśmy strasznie zmęczeni, zaspani, mnie już bolał cały kręgosłup i tyłek od siedzenia w jednej pozycji. Ale restauracja w której się zatrzymaliśmy wyglądała jak wielkie zamczysko u wejścia stały ogromne posągi wikingów na wysokość około 3 metrów. Oczywiście w środku było jeszcze ciekawiej przy każdym wejściu stały zbroje wszystko wyglądało jak średniowieczny zamek cudowny klimat J były też balkoniki na zewnętrz również inne ciekawe posągi lub malowidła postaci z dziurą na głowę zabawa była przednia nieźle się uśmiałyśmy wycykałyśmy nawet cały jeden film do aparatu. Po przyjeździe na miejsce wszyscy mieli trochę czasu dla siebie zjedliśmy obiad(przez wszystkie dni które tam byliśmy to były makarony pod koniec wyjazdu jak się widziało makaron to wszyscy mieli odruch wymiotny). Po obiedzie przyszła kolej na szybki prysznic i każdy troszkę się zdrzemnął. Wycieczka byłą tak zaplanowana ze po przyjeździe wiadomo że byliśmy zmęczeni trzeba było zorganizować coś nie męczącego toteż pojechaliśmy nad Morze Śródziemne troszkę się poopalać i wykąpać. Co ciekawe my w strojach kąpielowych normalnie woda nie aż tak ciepła bo to koniec kwietnia ale jak dla nas nie było większego problemu uciecha była ogromna. Co ciekawe plażą przechadzali się Włosi którzy byli tak poubierani jak my jesienią oni dziwili się nam a my im, ciekawe doświadczenie :P.
Następnego dnia pojechaliśmy do Wenecji, a raczej dopłynęliśmy do Wenecji w sumie to pierwszą rzeczą która rzuca się tam w oczy jest ogromny i zarazem piękny pałac Dożów. Zrobił na mnie ogromne wrażenie zarówno od zewnątrz jak i od wewnątrz (ale jak się okazało to był dopiero przedsmak pięknych włoskich zabytków) zwiedziliśmy też parę innych miejsc byliśmy między innymi na placu świętego Marka (gdzie o tej porze były dosłowne tłumy ludzi trzeba było uważać żeby się nie zgubić ), przy okazji zobaczyliśmy Bazylikę św. Marka potem było trochę czasu dla siebie więc wiadomo poszliśmy szukać miejsc gdzie można coś zjeść oraz zakupić jakieś pamiątki (ceny były momentami kosmiczne i nie ukrywam trochę nas przytłoczyły).
Dnia trzeciego wyruszyliśmy do Pompei...cóż Pompeje to niewątpliwie ciekawe i magiczne miejsce ale niestety w naszym wypadku i z mojego punktu widzenia wyszły słabo pewnie przede wszystkim dlatego że nie mieliśmy przewodnika dostaliśmy tylko mapy ( w dodatku po włosku-_-'), zwiedzanie takiego miejsca w ten sposób mija się totalnie z celem. Normalnie zwiedzanie Pompei trwa jakieś 4 godziny w przypadku naszej grupki trwało dużo krócej ( niestety dla nas to była „sterta cegieł" dla innych za tą stertą pewnie kryła się ciekawa historia no nam nie dane było jej zasmakować) toteż w momencie kiedy dotarliśmy do miejsca które wg mapy nazywało się wł. „Foro" pl.forum oczywiście wszyscy jak jeden mąż „glebliśmy" w cieniu i czekaliśmy na resztę. Oczywiście dla urozmaicenia porobiliśmy sobie trochę zdjęć nie koniecznie w dozwolonych miejscach :P z koleżanką wspięłyśmy się na coś przypominającego podstawę obelisku i zrobiłyśmy sobie tam zdjęcie ( od tego słońca które nam przygrzewało mocno nawet nie pomyślałyśmy ze tak nie wolno) na szczęście (dla kamienia) i nie szczęście (dla nas) dostałyśmy lekki opieprz od przechodzącego niedaleko pilota wycieczki angielskiej. Z Pompei wyruszyliśmy na Wezuwiusz( na który wchodzi się z parkingu 15 minut), czułam lekki dreszczyk emocji w końcu ten wulkan jest sprawcą takiej ruiny, którą „zwiedzaliśmy" chwilę wcześniej, ale na samej górze nie ma jakichś specjalnych rewelacji krater co prawda jeszcze w niektórych miejscach „dymi", ale poza tym na górze nic nie ma no chyba żeby wliczać piękny widok.
Dnia czwartego pojechaliśmy na podbój Rzymu, ale niestety żeby zwiedzić wszystko dokładnie potrzeba by było więcej czasu co prawda najważniejsze zabytki zobaczyliśmy ale czułam pewien niedosyt bo to piękne miasto. Pierwsze na co trzeba zwrócić uwagę i uprzedzam jeśli będziesz się tam wybierał to niestety trzeba uważać na ulicach bo jeżdżą tam jak wariaci nie zwracają uwagi na innych. Motocykli i skuterów na ulicach jest tyle że koneser miałby co podziwiać. Zwiedzanie zaczęliśmy oczywiście od Watykanu, przeszliśmy na plac świętego Piotra jest on doprawdy ogromny po środku stoi ogromny obelisk a na około kolumnada w środku Bazyliki jest oczywiście Pieta na mnie nie zrobiła strasznego wrażenia może dlatego ze nie jestem koneserem sztuki, ale fakt że była w książkach z plastyki sprawił że poczułam małą satysfakcję iż zobaczyłam to na żywo. Dostaliśmy się również do kaplicy Sykstyńskiej nie wolno nam było rozmawiać ani fotografować w sumie to przewodnik nam tylko opowiadał o zdobieniach na ścianach. Po wyjściu z Bazyliki skierowaliśmy się do Zamku świętego Anioła połączonego z Watykanem za pomocą korytarza niestety wstęp nie jest możliwy przeszliśmy mostem na którym widnieją posągi aniołów każdy z nich trzyma jakiś symbol męczeństwa Chrystusa. Później udaliśmy się do Panteonu to co charakterystyczne to „otwór w suficie" tzw. oculus który jest w środku wnętrze mimo że nie jest tak zdobione jak bazylika św. Piotra robi wrażenie, dodatkową zaletą szczególnie w upalny dzień to że jest tam chłodniej co czyni go dobrym schronieniem ;) Zobaczyliśmy też Kapitol, fontannę di Trevi oraz schody Hiszpańskie, na których można było chwilę przysiąść jest tam mnóstwo ludzi i pozytywnej energii śpiewy , tańce.
Udaliśmy się również na Forum Romanum w sumie każdemu kojarzy się z miejscem gdzie podejmowano ważne decyzji, w sumie przez miejsce to przebrnęliśmy stosunkowo szybko by jeszcze choć na chwilę wejść do środka Koloseum, z którym co prawda nie wiążą się przyjemne wydarzenia historyczne nie mniej jednak nie można było obojętnie obok budowli tak imponujących rozmiarów.
Dnia piątego wracaliśmy do domu po drodze zatrzymaliśmy się w Mirabilandii ogromne wesołe miasteczko nasze wesołe miasteczka to jest przy tym jak plac zabaw przed blokiem. Na wstępie dostaliśmy mapę a potem to już wolną rękę toteż radości nie było końca na początku poszliśmy na coś co wyglądało jak młot obracało się o 360 stopni tak że gdy zataczało kont 180 i zatrzymywałam się głową do dołu to czułam jak wylatuje z siedzenia później już bałam się na tym jeździć zresztą tyle tam atrakcji ze nie sposób wszystko opisać poszliśmy później na kolejkę górska i to nie byle jaką bo była ogromna momentami miałam żołądek w gardle a poziom adrenaliny skakał co chwilę gwałtownie. Żeby trochę opadły emocje poszliśmy pooglądać pokazy samochodów policyjnych żywcem ściągnięte z filmów akcji zanosiłam się z podziwu, zabawiliśmy również na Katunie (świetna atrakcja potężny i co najważniejsze długi tor zawieszony w powietrzu jeśli kiedyś byś chciał się na tym przejechać to radzę siadać z przodu z tego co słyszałam na szczęście nie doświadczyłam niektórzy nie wytrzymują ciśnienia i wymiotują :P) ciekawym obiektem tez jest Niagara ( charakterystyczna cechą ludzi wychodzących po tym to przemoczenie do suchej nitki).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz