wtorek, 8 czerwca 2010

Rumunia - witamy w świecie Drakuli

BukaresztOdkąd pamiętam, Rumunia kojarzyła się nam z Cyganami i hrabią Drakulą. A przecież ten kraj ma bardzo dużo do zaoferowania turystom. Postanowiliśmy poznać go od strony nieznanej nam do tej pory. Interesowała nas nie tylko kultura i zabytki, ale również tamtejsza przyroda (z uwagi na to, że Krzysiek jest jej miłośnikiem). Wyruszyliśmy w maju z tego względu, że mieliśmy w planach kilka górskich wspinaczek. Byliśmy dobrze przygotowani do tej podróży. Mieliśmy mapy, przewodniki i opinie zaciągnięte od ludzi z całego świata. Wykupiliśmy bilety lotnicze do Rumunii, ponieważ samolotem było najszybciej. Wylądowaliśmy w Bukareszcie. Podróż trwała 3 godziny i była dla mnie istnym koszmarem. Jednakże to co tam zobaczyliśmy i przeżyliśmy było warte tych cierpień. Stolica słynie z zabytkowych cerkwi i XIX-wiecznej zabudowy, Pałacu Parlamentu i Muzeum Wsi. Szczególnie tę ostatnią pozycję chcieliśmy koniecznie zobaczyć. Muzeum położone jest na terenie największego parku w Bukareszcie i zgromadziło około 300 autentycznych wiejskich budynków: kościoły, wiatraki, drewniane chaty, młyny wodne i wiele innych. Jeśli chodzi zaś o Pałac Parlamentu jest to jedna z największych budowli na świecie. W środku kryje się mnóstwo osobliwości jednak mnie najbardziej zauroczyła sala o ścianach obitych jedwabiem. Ważnym punktem na naszej liście był Wesoły Cmentarz. Nie dlatego, że lubimy mroczne klimaty.

Zaintrygowała nas nazwa i fakt, że takiego miejsca nie ma nigdzie indziej w Europie. Mieści się on w miejscowości Sapanta. Nagrobki wykonane z drewna są ozdobione malowidłami. Przedstawiają zmarłych wykonujących codzienne czynności, które dodatkowo opatrzone są zabawnym komentarzem. Jest to jedno z najdziwniejszych miejsc jakie do tej pory widzieliśmy. Będąc w Rumunii nie można zapomnieć o Transylwanii, zwanej również Siedmiogrodem, która jest krajem Drakuli. Tak naprawdę był to przydomek jego ojca, on sam zaś nazywany był Palownikiem bo swoje ofiary wbijał na pal (ponadto obcinał im uszy i genitalia). Po poznaniu tragicznej legendy postanowiliśmy odprężyć się na łonie natury. Wędrowaliśmy po Karpatach i płynęliśmy Dunajem podziwiając malownicze okolice.

Z uwagi na to, że jestem ogromną wielbicielką jedzenia, grzechem byłoby nie wspomnieć o rumuńskiej kuchni. Śniadania są bardzo zbliżone do polskich (jaja, wędliny i sery oraz kawa bądź mleko do popicia). Moimi ulubionymi potrawami, które z pewnością wprowadzę do naszego jadłospisu były pulpeciki z rusztu zwane "mici" i panierowany smażony ser. Przeraziła mnie jedynie ogromna ilość cukru jaką dodaje się do ciast i herbat. Tym co nas bardzo miło zaskoczyło była gościnność mieszkańców. Na każdym kroku spotykaliśmy się z uśmiechem i szczerą chęcią pomocy. Z pewnością powrócimy jeszcze kiedyś do tego kraju, by zebrać całą kolekcję biletów lotniczych do Rumunii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz