Zaintrygowała nas nazwa i fakt, że takiego miejsca nie ma nigdzie indziej w Europie. Mieści się on w miejscowości Sapanta. Nagrobki wykonane z drewna są ozdobione malowidłami. Przedstawiają zmarłych wykonujących codzienne czynności, które dodatkowo opatrzone są zabawnym komentarzem. Jest to jedno z najdziwniejszych miejsc jakie do tej pory widzieliśmy. Będąc w Rumunii nie można zapomnieć o Transylwanii, zwanej również Siedmiogrodem, która jest krajem Drakuli. Tak naprawdę był to przydomek jego ojca, on sam zaś nazywany był Palownikiem bo swoje ofiary wbijał na pal (ponadto obcinał im uszy i genitalia). Po poznaniu tragicznej legendy postanowiliśmy odprężyć się na łonie natury. Wędrowaliśmy po Karpatach i płynęliśmy Dunajem podziwiając malownicze okolice.
Z uwagi na to, że jestem ogromną wielbicielką jedzenia, grzechem byłoby nie wspomnieć o rumuńskiej kuchni. Śniadania są bardzo zbliżone do polskich (jaja, wędliny i sery oraz kawa bądź mleko do popicia). Moimi ulubionymi potrawami, które z pewnością wprowadzę do naszego jadłospisu były pulpeciki z rusztu zwane "mici" i panierowany smażony ser. Przeraziła mnie jedynie ogromna ilość cukru jaką dodaje się do ciast i herbat. Tym co nas bardzo miło zaskoczyło była gościnność mieszkańców. Na każdym kroku spotykaliśmy się z uśmiechem i szczerą chęcią pomocy. Z pewnością powrócimy jeszcze kiedyś do tego kraju, by zebrać całą kolekcję biletów lotniczych do Rumunii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz