Jak każdego dnia wstałam o godzinie 5 rano. Umyłam się, ubrałam, szybko przekąsiłam małe śniadanie i udałam się do pracy. Już po paru minutach podeszła do mnie kobieta z pytaniem dlaczego jej lot do Katanii został opóźniony. Skierowałam ją do informacji, ponieważ ja takiej wiedzy nie posiadam. Mogłabym jej sprzedać bilet lotniczy do Katanii i życzyć miłego lotu lub ewentualnie wyjaśnić dlaczego nie mam na dany lot biletów czy też skąd tak wysoka/niska cena (o tą drugą raczej nie pytają pasażerowie). Pracuję w kasie na lotnisku. Codziennie spotykam ludzi, którzy mnie denerwują, jednak nie mogę tego okazać, a na dodatek nawet jeśli są dla mnie niemili, muszę być potulna jak baranek (bo w końcu klient nasz pan). Zdarzają się oczywiście przypadki, kiedy wraca mi wiara w człowieka, ale nie na długo. Często jestem też podrywana przez młodych samotnych (albo tylko samotnie lecących) mężczyzn i zapraszana na drinka czy kawę.
Mimo, że czasem chętnie bym przystała na taką propozycję muszę odmawiać, ponieważ regulamin mówi jasno: "nie wolno podczas godzin pracy załatwiać swoich spraw prywatnych". Zdarzają się jednak nadzwyczajne sytuacje, kiedy poza punktem informacyjnym, wszystkie kasy i cały personel udziela informacji pasażerom. Dzieje się tak, na przykład kiedy na Islandii wybucha sobie wulkan i cały ruch jest zablokowany. To były naprawdę ciężkie dni dla linii lotniczych. Najgorszą scenę miałam z dużą grupą ludzi (chyba jakaś rodzina), która lamentowała mi przez dobre pół godziny, że wyloty z Katanii są możliwe więc dlaczego oni nie mogą tam polecieć. Nie potrafili zrozumieć, że muszą mieć albo przestarzałe informacje, albo te loty są do innych krajów gdzie jeszcze chmura pyłu nie zagraża.
My z pewnością nie przyjmujemy żadnych przylotów z Katanii, co więcej nie przyjmujemy w ogóle lotów. Na nic się zdały prośby, by pasażerowie w miarę możliwości wrócili do domów bo prędko nie otworzą przestrzeni powietrznej. Wszyscy czekali z nadzieją, że zdarzy się cud i lada moment będą mogli udać się w swoją zaplanowaną podróż. Niektórzy widząc sytuację szukali alternatywnych źródeł transportu. Tam gdzie się dało ludzie próbowali podróżować autokarami, pociągami czy też statkami. A ja marzyłam tylko o tym by wrócić do domu od tego całego zgiełku panującego na lotnisku. Trzeba naładować baterię i znowu wrócić do pracy, by pomagać naszym klientom w trudnej sytuacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz